Marzenie kontra rzeczywistość
- Irma Głowińska

- 25 kwi
- 5 minut(y) czytania
Wróciłam. Na dobre.
Wyrzuty sumienia z porzucenia mojego dziecka czyli kontynuacji pisania na tym blogu, doskwierały mi od miesięcy.
Treści powstawały w głowie ale tak dużo działo się w moim życiu ostatnio, że daleko mi było do komputera. I nagle przyszła myśl, że już teraz natychmiast muszę do tego wrócić. I oto znowu tu jestem!
I zacznę od razu grubo...
Mam marzenie. Bo kto go nie ma. Dzięki nim jesteśmy znacznie bogatsi. Wewnętrznie. Moje marzenie kiełkuje i powoli rozpycha się, rozciąga we mnie jak pąki na wiosnę. Budzę się rano a ono mówi "ciągle tu jestem" i wyciąga mnie z łóżka za lewą nogę jak natręt, co to nawet kawy nie poda. Moje marzenie jest uparte, nie liczy się z moim złym dniem, nie patrzy na moje humory, w nosie ma jak bardzo ciężko mi właśnie. Moje marzenie niczym wierny pies, tkwi przy mojej nodze od świtu do zmroku. Bo ono wie, że ma w sobie wielką siłę, jakiej nie ma nikt. Panuje nade mną, kieruje na właściwą drogę i trzyma za rękę w momentach gdy wątpię. Dlaczego moje marzenie kieruje moim życiem? Bo dzięki niemu mam cel. Jestem bardziej wyrazista, bardziej zadowolona, bardziej obecna. Kotwiczę zamiast bujać w chmurach, jak to ja mam w zwyczaju.
I niby nic wielkiego, bo marzymy od dziecka. O lalce, hulajnodze, rowerku czy nawet kręconych lodach (co poniektórym, to ostatnie marzenie pozostaje do śmierci :)
Jednak nie zdajemy sobie sprawy jak bardzo nasze marzenia wpływają na kształtowanie przyszłości. To nie przypadki rządzą naszym życiem. Tylko marzenia. I nie są one potrzebne tylko dzieciom. Po cichu towarzyszą nam każdego dnia, zmieniając nas wewnętrznie, wpływając na nasze wybory. Ekscytujemy się bez względu czy są małe czy wielkie. Wypełniają naszą codzienność paletą barw. Dodają smaku jak pieprz i sól.
Kiedyś ktoś nazwał mnie naiwną marzycielką. Dolał oliwy do ognia. Nie poczułam się urażona, przeciwnie poczułam w sobie wtedy tą dziecinną zawziętość. A właśnie, że tak! Jestem i nie wstydzę się tego. Dzięki marzeniom moja wyobraźnia się kreuje, życie nabiera lekkości, a moje wewnętrzne dziecko klaszcze z radości. Uwielbiam ten stan. Prawie taki sam haj jak przy zakochiwaniu się, tylko tutaj nikt nie odpowiada za to jak się czujesz, poza Tobą. Polecam, mniej pretensji i stresu, a adrenalina podobna.
Ja generalnie jestem uzależniona od adrenaliny, więc moje marzenie podaje mi potrzebną dawkę do przetrwania w szarej codzienności.
Czasami w życiu spotykamy kogoś kto nas zafascynuje albo zaciekawi. I myślimy wtedy o woow to jest interesujące, zazdroszczę mu tego. Dlaczego tak nie mam? Bo nie puszczamy wolno swoich marzeń, tylko przykuwamy się łańcuchem obowiązków, presji i cudzych oczekiwań. Zabijamy lekkość jak myśliwy sarnę, która niczego nie była winna, poza tym, że była sarną. Dużo mówi się o wyznaczaniu sobie celu i jego osiąganiu. A czym jest cel jak nie marzeniem, które zasiało się w naszej głowie z otaczających nas dookoła bodźcy, ludzi, zjawisk, rzeczy.
Pablo Picasso powiedział "Aby tworzyć, najpierw musisz zniszczyć. Zniszczyć stereotypy, zniszczyć ograniczenia, zniszczyć wszystko, co powstrzymuje twoją wyobraźnię." Jest w tym wiele prawdy. Wychowujemy się na cudzych historiach, czerpiemy inspiracje z innych, scrolujemy ludzkie życia w telefonie, martwimy się o opinie innych. Zasypiamy analizując potknięcia i błędy, grzebiąc w swoich ranach. Pozwalamy by wirus niepewności i ograniczeń ogarniał nasz umysł i ciało. Myślimy, martwimy się, blokujemy przepływ dobrej energii. Wstajemy zmęczeni, bezsilni i smutni.
Zatrzymaj to.
ZNISZCZ w sobie, to co odbiera Ci radość z marzeń. ZNISZCZ w sobie fatamorganę cudzych prawd. ZNISZCZ w sobie małego ktosia, kto chowa się w nocy pod Twoim łóżkiem i dźga byś nie mógł zasnąć, karmiąc się Twoim strachem przed tym co możesz jeśli tylko sobie pozwolisz.
Rusz dalej.
Pozwól sobie na zmianę. Przyzwyczajeń, myślenia, sposobu spędzania czasu, budowania relacji czy komunikacji z innymi. Pozwól sobie na marzenia. Te małe i te duże. Zobacz jak szybko poczujesz znowu siłę, jak bardzo zaczniesz dzięki temu zmieniać siebie i wpływać na innych wokół. Marzenia nigdy nie są tylko Twoje, bo to jak i o czym marzysz ma bezpośredni wpływ na osoby z jakimi dzielisz swoją codzienność. Dlatego tak bardzo boimy się marzyć. Bo co inni powiedzą na nasze marzenia? Czy możemy być egoistami dzieląc życie z kimś? TAK! O ile życie jest bogatsze kiedy mamy marzenia i pasje. Kiedy nie jesteśmy tylko zaprogramowani na przeżywanie każdego dnia według ustalonego schematu czy harmonogramu. Jak wiele możemy wtedy zaoferować bliskim z naszej wewnętrznej spiżarni, kiedy odpowiednio nakarmimy sami siebie.
Ciesz się chwilą.
W Wielkanoc przy stole mój brat powiedział coś co z jednej strony jest bardzo oczywiste a z drugiej tak rzadko o tym mówimy na głos, nie mówiąc już o tym by brać to na serio i działać według tego. A mianowicie spójrz na swoje życie, jakie pozostało Ci do przeżycia przez pryzmat czynności np. masz przed sobą jeszcze 10-20 urlopów. Jeszcze 10-20 razy poczujesz zapach wiosny i pierwsze kukanie kukułki. Zaklniesz siarczyście, gdy będziesz miał puste kieszenie, a zołza Cię okuka. Dla mnie to było jak olśnienie. Nie wiem ile letnich kaw na tarasie przede mną. Wiem za to, że każda ma wyjątkowy smak bo może być ostatnią i chce się nią cieszyć. Ktoś powie to tylko kawa, a ja powiem to wolność. Mój wybór by poranek celebrować. Chwila kiedy mogę zaprogramować się na nowy dzień, w którym będę spełniać swoje marzenia.
Dlaczego marzenia są tak ważne?
Walt Disney mówił " jeśli potrafisz o czymś marzyć, potrafisz tego dokonać" Ja nie boję się marzyć. Boje się nudy, rutyny i osób, które mnie spowalniają w realizacji moich marzeń. Bo sposób w jaki się zmieniam nie zawsze odpowiada wszystkim. Mamy tendencję podcinania skrzydeł kiedy ktoś jest bardziej zadowolony niż my. A dowalę jej, niech się tak nie szczerzy. Już dawno zauważyłam, że więcej życzliwości i wsparcia dostaje od obcych mi osób, niż od znajomych. Bo nie zazdrościmy obcym, tylko tym których znamy. Z każdym zrealizowanym marzeniem czuję się silniejsza, może nie jak nosorożec bo jednak mam więcej gracji. Jednak każda napotkana trudność jest dla mnie lekcją. Czasem lekcją pokory, czasem przewartościowania poglądów i wartości, czasem motorem zmiany kierunku w jakim podążam. Nie zgadzam się, że nie warto marzyć bo można się rozczarować. To zbyt zero jedynkowe podejście. Rzeczywistość bywa brutalna, jednak to my sami piszemy scenariusz swojego życia, właśnie na podstawie pragnień i marzeń. Jeśli spóźnisz się na pociąg, to przecież nie wrócisz do domu, tylko poczekasz na kolejny. Tak samo z marzeniem, jedno pójdzie prościej a na inne musisz poczekać do następnego przyjazdu. Rozczarowanie oznacza, że Twoje przygotowanie do realizacji marzenia nie jest pełne i wymaga korekty.
Kult cudzych osiągnięć, zamiast własnej wdzięczności.
Palec do góry, kto nigdy nie porównał się do kogoś innego, w tym co udało mu się osiągnąć. Nie widzę...i nie dlatego, że jestem krótkowidzem z objawami kurzej ślepoty.
W czasach kiedy zaczynamy i kończymy dzień z nosem w cudzym tyłku na Instagramie czy FB, jest bardzo ciężko zachwycać się własnym, skromnym życiem. Dlaczego sobie to robimy? Wpędzamy się w obsesje, odbieramy radość z własnych żyć, chcemy więcej przez co frustrujemy się i gubimy ostrość z tego co teraz i tu. A drugi raz już "dzisiaj" nie będzie. Nie da się cofnąć, przewinąć jak odcinka serialu na Netflix, aby odegrać inną postać. A jutro budzisz się uboższy o ten jeden dzień. I myślisz "a to tylko jeden dzień, nic się nie stanie jeśli go zmarnuje", tylko potem masz pełne kieszenie takich dni. Też tak robiłam i czułam jak wpędzam się w poczucie winy, że mam za mało i jestem za mało.
Dzisiaj zasypiam myśląc za co jestem wdzięczna w tym dniu co mija. Pracuje nad tym by nie analizować cudzych zachowań, słów i ocen. Nie tworzyć własnych scenariuszy, projekcji myśli czy zbytnich oczekiwań. Skupiam się na swoich marzeniach, bo dzięki nim potrafię podnosić się po upadkach. I wciąż chce próbować.
"Bo marzenia są od tego, aby bawić się na całego".
Czego i Wam życzę. Mniej kija, więcej luzu. Do kolejnego razu.







Komentarze