JAKA JA?
- Irma Głowińska

- 8 wrz
- 6 minut(y) czytania
Co czai się za rogiem?
Czuję się, jakbym wszystko zaczynała od nowa. Poniekąd tak jest.
Targają mną skrajne emocje - od żalu, smutku do euforii i dziwnej lekkości.
Raz mam chęć płakać, a za moment śmiać się. Przytłacza mnie samotność, przybija brak wiary, że to co się dzieje ma jakiś sens. Zagubiłam się chyba. W swoich odczuciach, w cudzych emocjach, w iluzji, wyobrażeniach, które nie były jednak prawdziwe.
Za bardzo chciałam. Być kochana, lubiana i widziana...

Pędzę jak chomik w kółku. Albo tornado. Niszcząc jednak więcej niż sama jestem w stanie to dostrzec. W tym pędzie a może ucieczce. Dokąd? I po co?
Czasami tylko po to, by nie dogoniły mnie własne myśli. Nie umiem się z nimi zmierzyć. Jeszcze nie teraz, jeszcze nie jestem na to gotowa, wystarczająco silna. Kiedyś za wszelką cenę chciałam udowodnić, że jestem taka wyjątkowa.
Denerwowałam się, że ktoś tego nie widzi i potrzebuje czasu, by mnie poznawać i oceniać. Rok, dwa, trzy - mijał czas i nic się nie zmieniało. Nie mogłam zrozumieć. Teraz wiem, że jeśli ktoś NIE CHCE wejść głębiej do mojego świata, to nawet jak stanę na głowie, to nic to nie da. To nie ma znaczenia co potrafię i jaka jestem. Czy lepsza czy gorsza. Już to wiem. Chociaż straciłam wystarczająco dużo czasu, próbując się dopasować, przypodobać. Dzisiaj mówię sobie STOP. I zaciągam hamulec bezpieczeństwa. Nie powiem wyrwało mnie z wrotek ale tylko tak mogę sama siebie uratować. Bo nikt nie przyjdzie i tego za mnie nie zrobi. To nie bajka od Disney+
A wróżka też nie powie Ci jak żyć. Choćby nie wiem jak się starała. To nie, nie ma takiej mocy. Pora przestać w to wierzyć bo wyrośliśmy ze Św. Mikołaja, a to łykamy jak kura ziarna. Też mam za sobą taki epizod - nie powiem podziałał jak kubeł zimnej wody.
Nie od dzisiaj umiem przelewać myśli w słowa, słowa w zdania, a zdania w treści. A jednak moim najsłabszym ogniwem jest jasne komunikowanie moich potrzeb. I choćby mnie przypalali żywcem, to nigdy nie przyznam się, że zwyczajnie nie umiem się odsłonić. Mam zapadkę w gardle i robi za każdym razem pyk kiedy przychodzi moment, w którym powinnam zadbać werbalnie o siebie. Wtedy najłatwiej mi udawać, że wszystko jest SUPER!. Potrafię w nieskończoność w grę " tak mi dobrze, nie rób nic".
Kiedyś usłyszałam, że mam syndrom sztokholmski bo nie umiem wyplątać się z toksycznej relacji. Ani zawodowej, ani prywatnej. Nie zgodzę się z tym. Najprościej nam kogoś ocenić bo to zamyka wszelką dyskusję. A ludzkie historie nie są tylko czarne lub białe. Mają zawsze odcień szarości, czerwieni lub złota. Nie można oceniać po okładce, jednej nutce czy 20 minutowej rozmowie, nawet jeśli rozmawia się każdego dnia. Tylko będąc obok drugiej osoby możemy pokusić się o próbę zrozumienia jej racji i reakcji, bo nikt nigdy nie dopuści drugiej osoby, aż tak blisko by poznać w pełni pobudki jego poczynań.
Kiedyś na terapii usłyszałam, że mam zablokowaną czakre gardła. Moja pierwsza myśl - szarlatan...co za kit? I od razu w głowie odpaliła się Bollywoodzka produkcja z kiwającymi się tancerzami, jak kiedyś głowy kultowych piesków w samochodach FSO.
Nie byłabym jednak sobą gdybym nie sprawdziła co to za g...no niby mam zablokowane.
I tak przeczytałam, że:
Prawidłowo funkcjonująca czakra gardła przyczynia się do poprawy komunikacji (zarówno wyrażania siebie, jak i słuchania innych), przekazywania emocji i myśli. Otwarta czakra gardła to klucz do bycia autentycznym. Jest to ośrodek przepływu naszych myśli, intuicji czy emocji. To ona harmonizuje dwie energie: dawania i odbierania. Jeśli czakra ta funkcjonuje w odpowiedni sposób, mówimy pełni pewności siebie, a jednocześnie potrafimy słuchać i okazywać szacunek innym. Vishuddha jest także odpowiedzialna za kreatywność i inspirację. To dzięki niej możemy tworzyć w dziedzinach, takich jak np. sztuka, pisanie czy przemówienia.
Jak widać mam jednostronny przepływ. Wybieram pisanie zamiast mówienia. Chyba pokrywka mi się w czakrze unosi ale nie daje do końca otworzyć. Co ciekawe, to jednak jest to jakaś forma otwierania się na myśli, słowa, które wydobywam z siebie ku ogółowi zebranych przed ekranem ludzi i poddaje się ich ocenie w trakcie czytania. A jednak o ile łatwiej mi pisać to teraz, niż stanąć przed drugą osobą naprzeciwko i powiedzieć co tak naprawdę myślę i czuję wobec niej.
Czy to oznacza, że czakra się blokuje? Bo wolę:
siedzieć z tyłu i nie zabierać głosu, dopóki nie muszę
fokusować się na słuchaniu
mam zaburzoną samoocenę
uciekam nagminnie od konfliktów i konfrontacji
czuje wręcz niechęć do rozmowy o sprawach ważnych
Jak się przez to czuje? Unikanie tego wszystkiego sprawia, że narastają we mnie negatywne emocje. Kiedy wydaje mi się, że lepiej milczeć, to tak naprawę w środku mnie aż kipi. Przestaje słyszeć bo nadmiar uczuć się we mnie kumuluje, a energia mnie odurza, powodując stan bliski omdlenia. Czasami wbrew sobie podejmę próbę przemówienia ale kiedy zostaje zakrzyczana lub rozmowa w mojej ocenie jest nieudaną, zaczyna narastać we mnie poczucie winy i żalu, kompletnie zamykając mnie na wszelkie próby i pozostawiając z poczuciem, że jestem beznadziejna.
Przez lata uciekałam za wszelką cenę od kłótni czy konfrontacji z kimś kto próbował mnie dominować bo czuł się zagrożony moją wiedzą czy osobą. Nie wiedziałam wtedy tego i odbierałam takie ataki bardzo emocjonalnie. One wręcz zadawały mi fizyczny ból i obniżały poczucie własnej wartości i pewności siebie. Przez co jeszcze trudniej było mi podejmować poważną i na spokojnym poziomie rozmowę. Dawałam się podpuszczać i wpuszczać przez takie "słabe" osoby w spiralę ich gniewu i języka nienawiści skierowanego w moją stronę. Dzisiaj żal mi tych osób, bo wiem jak bardzo musieli się stresować moją obecnością.
Zauważyłam też, że czasami moja czakra przepełniona nadmiarem energii powoduje u mnie mówieniem zbyt dużo, zbyt często i zbyt głośno.
Nie jest łatwo...ale za to nie jest nudno:)
Szczególnie gdy dowiedziałam się, że joga to coś co pomaga odblokować i wzmocnić czakrę. I uwaga - zalecane asany to pozycja krowy-kota czy mostek. Na szczęście dla mnie to nie jedyny sposób. Pomagają jeszcze bardzo modne ostatnio afirmacje i ćwiczenia. Jednym z ćwiczeń się chciałam podzielić bo to dość uniwersalne i pomaga w każdej komunikacji.
Ćwiczenie, dzięki którego możliwe jest odblokowanie czakry gardła, to ćwiczenie MÓWIENIA PRAWDY lol.
Od czego zaczynamy?
najprościej od bliskich - co przed nimi ukrywam?
potem jakich rozmów unikam i dlaczego?
czemu próbuję skupiać uwagę rozmówcy na sobie i go zagłuszać?
czego o sobie boję się najbardziej?
Wstyd. Tak miałeś rację, bardzo często wstydzę się.
Podobno przyciągamy osoby, które są naszym lustrem. Jakie to prawdziwe. I jakie bolesne. Czy już potrafię się do tego przyznać? Potrafię.
Jak też do tego, że przez lata nie potrafiłam zbudować nic trwałego. Nie chciałam. Z jednej strony oczekiwałam, że ktoś inny mnie uszczęśliwi, a z drugiej bałam się zranienia i budowałam swoją twierdzę. Nie potrafiłam zaufać. Cały czas w gotowości do ataku. Uciekałam w milion innych zajęć, by tylko nie pokazać swoich emocji i co gorsza słabości. Jak trudno było mi się przyznać przed samą sobą, że żyłam w emocjonalnym więzieniu, w które wpakowałam sama siebie. Z czasem zniknęła radość, lekkość i cięta riposta. Przestało mi się chcieć. Przyjaciółka zapytała mnie co się stało ze starą Irmą, która zawsze przyciągała ludzi swoją wesołą osobowością. Przygasłam pod ciężarem oczekiwań i niepowodzeń.
Kiedyś bardzo bałam się samotności. Każdej. I takiej kiedy fizycznie siedzisz sama w domu i takiej kiedy masz poczucie, że wszyscy dobrze bawią się bez Ciebie, a Twój telefon milczy. Przez to kurczowo trzymałam się różnych osób, sytuacji, zajęć. Nie chciałam zniknąć z radaru. Prawda jakiej bałam się o sobie, to tak, że nie jestem wystarczająca by wydać się dla kogoś interesująca i zatrzymać go przy sobie, bez ciągłego odgrywania roli "najzabawniejszej we wsi". Dlatego musiałam być NAJ. A jak czułam, że nie byłam, to brałam nogi za pas i uciekałam najszybciej jak tylko mogłam. Przyjmując "widocznie nie było nam pisane" za wszelkie wyjaśnienia.
Uzależnienie emocjonalne nie dotyczy tylko relacji w związku, ale także bliskich więzi z innymi osobami. Zwykle wynika z niskiej samooceny i poczucia, że bez tych osób nie da się funkcjonować. Do tego dochodzi lęk przed odrzuceniem, rezygnacja z własnych potrzeb oraz obsesyjne pragnienie bycia w ciągłym kontakcie.
Dlaczego? Skąd się to u mnie wzięło? Przylepiło jak guma z chodnika.
Cytując psycholog:
Najczęściej uzależnienie emocjonalne pojawia się u osób, u których nastąpił problem z budowaniem relacji w dzieciństwie. Doświadczenia te mają decydujący wpływ na kształtowanie się osobowości. Jeżeli rodzice nie zaspokajali podstawowych potrzeb dziecka takich, jak akceptacja, bezpieczeństwo, bezwarunkowa miłość oraz docenianie, będzie ono w przyszłości skłonne do zaniżania własnej samooceny, aby przypodobać się drugiej osobie.
Bardzo często młode osoby pochodzące z dysfunkcyjnych rodzin wchodzą w relację z wychowawcą lub każdą inną osobę, która obdarza je troską oraz uwagą.
Dzisiaj można zdiagnozować praktycznie każdego i wszystko. Czy czuje ulgę wiedząc co robiłam nie tak i nad czym mam pracować? Ani trochę.. Mam chęć to wszystko jebnąć i wyjechać w Bieszczady....tylko wciąż sobie przypominam, że boję się niedźwiedzi...za wyjątkiem Kubusia Puchatka.
Do tego pisze to i czuje jak moja czakra gardła zaciska się jak pętla na szyi.
Czy się boję?
Cholernie.
Czy chciałabym schować się gdzieś i udawać, że moje życie jest zajebiste?
No jasne, że tak.
Czy to jednak zrobię?
N
I
E
bo zmarnowałam pół wieku by być jakaś.
Teraz będę sobą.
Czy to będzie proste?
W życiu. Ale chce spróbować.
A Ty? Myślisz, że jesteś normalny i zdrowy? Nie martw się) Zawsze coś się i u Ciebie znajdzie.






Komentarze