top of page
Szukaj
  • Zdjęcie autoraIrma Głowińska

Tabletka szczęścia, czyli jak poprawić swoją odporność emocjonalną

No i mamy jesień a wraz z nią oficjalny sezon na zmarznięte dłonie, zimne nosy i reklamę rutinoscorbinu albo musującego plusssz active w TV. Odkopujemy z dna szafy ciepłe ubrania, do łask wracają termofory i herbatki rozgrzewające z imbirem. Nawet w Macu przestali serwować ice tea z lodem. Pogoda iście barowa lub angielska i cytując klasyka nim się obejrzymy a winter is coming…

Na mnie działa to przytłaczająco, jakby nagle w moich żyłach zaczęła płynąć tłusta oliwa, przez co czuję się od rana ospała i sparaliżowana. Kawa za kawą i zero poprawy. W pierwszej kolejności zaczęłam zastanawiać się jak poprawić odporność fizyczną, żeby w miarę bezpiecznie przetrwać lub jak najdłużej omijać wszelkie grypopodobne ataki. W sumie w miarę regularnie ćwiczę, nawyki żywieniowe zupełnie zmieniłam, więc wydawałoby się, że jestem na dobrej drodze. Więc skąd ta ospałość i życie na autopilocie nagle?

I wtedy mnie oświeciło, że aby odzyskać kontrolę nad swoim życiem prywatnym i zawodowym, bo w obu obszarach na jednym wózku się jedzie, muszę zacząć trenować nie tylko mięśnie, ale także to co siedzi w głowie, czyli poprawić swoją odporność emocjonalną. Coś z czym tak naprawdę się rodzimy i używamy przez kilka pierwszych lat, a potem dorastając i wchodząc w dojrzałe życie, najczęściej chowamy głęboko, bo nie zawsze opłaca nam się pokazywać swoje emocje.


Odporność emocjonalna jest niezmiernie ważna z punktu radzenia sobie w trudnych sytuacjach czy nawet kryzysach, dzięki niej możemy zapobiegać narastaniu poczucia stresu a także umiejętniej zarządzać swoimi emocjami. Proste? Banalne? Ale jakże trudne w praktyce. Bo w prostych słowach to nic innego jak kształtowanie w sobie odporności na pojawiające się i często powtarzające się sytuacje, z reguły negatywne i dla nas nieprzyjemne. Gdy raz ktoś nas zrani słowem, czynem czy swoją postawą wobec nas, zbudujemy na tej bazie mechanizm własnych taktyk/praktyk obronnych przed takimi działaniami w przyszłości. To nic innego jak nasza wewnętrzna biblioteka ze zbiorem haseł z życiowych zakrętów czy skrzyżowań. Nie bez kozery mówi się, że coś spadło na nas jak grom z jasnego nieba czy ktoś zadał nam cios prosto w serce. Życie codziennie nas w większym czy mniejszym stopniu rani, bo nie jest niestety bajką Disney. Sztuką jest zabliźniać rany i iść dalej, zamiast kolekcjonować je w środku niczym znaczki w klaserze. Im bardziej oryginalny tym większa wartość i wyrwa po nim.


Błąd. Nieprzepracowane zostają w nas i wysysają energię, oferując w zamian zły nastrój, agresję, gorycz, unikanie czy nawet skrajne zmęczenie. Wpływ na nas ma tak naprawdę każde wydarzenie o dużej dawce emocjonalnej jak np. wypadek, choroba, strata, a nawet znęcanie się psychiczne we współzależności rodzinnej czy też relacji partnerskiej, która paradoksalnie może być też relacją bardzo metaforyczną i romantyczną. Wpływ ma na nas na dwa sposoby, bo z jednej strony nie będziemy cieszyć się życiem, ale z drugiej strony staniemy się silniejszymi i odporniejszymi na przyszłość. I tu oliwa wypływa. Czyli czego potrzebuję ja, aby stać się bohaterem we własnym domu? Odpowiedniej ochrony, która pomoże mi wygrać wewnętrzną wojnę. Sprawa nie jest prosta, bo nikt nie zostawił mi instrukcji obsługi więc jak tak po omacku mam uruchomić mój mechanizm przetrwania.


Węgierski endokrynolog Hans Selye, który wprowadził do obiegu określenie stresu, przez lata swoich badań trochę rozjaśnia ten temat. Pojawia się pojęcie ogólnego zespołu adaptacyjnego, czyli kiedy i dlaczego stres staje się dla nas problemem oraz jaki jest nasz wzorzec reakcji na stres, a także nasza linia obrony przed jego czynnikami.


I tak Selye wyodrębnił trzy fazy:

a. Reakcja alarmowa – czyli pierwsza reakcja organizmu na pojawiający się nowy stresor i przejście jak w wojsku do gotowości bojowej; ale jednak zanim to nastąpi mamy tutaj stan szoku, w której jak zamrożeni nie podejmujemy żadnych działań oraz stan przeciwdziałania szokowi, w którym dopiero zaczynamy naszą mobilizację;


b. Stadium odporności – pozorny powrót organizmu do normalności, próba przystosowania się do nowych warunków, wyjście z szoku, choć może być też tak, że organizm nie będzie zdolny do skutecznego poradzenia sobie z pojawiającymi się zagrożeniami o mniejszej lub mniej istotnej skali, a których nie dostrzegaliśmy wcześniej;


c. Stadium wyczerpania – tutaj jednoznacznie możemy stwierdzić, że stres stał się dla nas ogromnym problem, wpływa na nas zbyt długo przez co nie jesteśmy w stanie sobie z nim poradzić, a nasz organizm wchodzi w fazę, w której gruczoły dokrewne i poziom kortyzolu dramatycznie rośnie, następuje załamanie naszych mechanizmów obronnych, tym samym wpływając negatywnie na wszystkie układy;


Szansą na wyjście z impasu jest ponowna defragmentacja (czy formatowanie) naszego systemu, aby odzyskać spokój i równowagę. Neuroplastyczność naszego mózgu (jedno z moich ulubionych określeń, bo brzmi jak cytat z Dr House) jak się okazuje jest nieskończona i możemy się przeprogramowywać niczym system operacyjny Windows, aby wzmacniać naszą odporność emocjonalną. Za każdym razem robimy się silniejsi, tym samym poszukując własnej ścieżki w kierunku wewnętrznego szczęścia. Jak ćwiczyć naszą neuroplastyczność i tym samym poprawiać nasze zdolności poznawcze, które niestety z czasem nam spadają. Poprzez neurofitness czyli trening mózgu. Proces ciągłego uczenia się nie jest zarezerwowany wyłącznie dla dzieci. Możemy się uczyć całe życie i całe życie ćwiczyć nasz mózg, aby utrzymać go w dobrej kondycji, podobnie jak nasze ciało. Pewnie brzmi skomplikowanie? Oczywiście możemy robić ćwiczenia logiczne, udoskalające pamieć czy podnoszące naszą inteligencję, ale wystarczy też zmiana naszych codziennych nawyków, aby zmusić mózg do pracy.


Jakie codzienne ćwiczenia możemy robić bez większego trudu:

a. zrób zakupy w innym sklepie niż zawsze i zacznij od innej części sklepu niż zwykle to robisz, potem wróć do domu inną drogą niż robiłaś/eś to codziennie;

b. przestaw rzeczy w szafkach, na biurku czy nawet na półkach w lodówce - to co do tej pory było pod ręką przenieś w inne miejsce, aby przestać działać według schematów;

c. wstań rano i zmień kolejność wykonywanych czynności - zamiast siadać od razu do komputera i sprawdzać wiadomości, wypij spokojnie kawę z bliskimi i zapytaj o plany na dzień;

d. wyłącz radio w trakcie jazdy a w jego miejsce włącz audiobooka lub zacznij słuchać płyt czy podcastów z nauką wybranego języka - zamiast (nie obrażając nikogo) nic nie wnoszącego paplania czy plumkania w radio, zyskasz czas na samorozwój;

e. w pracy zacznij dzień od tego co zawsze zostawiałaś/eś na koniec, dzięki temu pobudzisz umysł od razu do działania, zamiast usypiać go prostym i rutynowym zajęciem, a dodatkowo zyskasz czas i spokój ducha bo nie będziesz się już stresował molem w postaci odkładanego zadania;


A co możemy zrobić, aby wpływać na poziom naszej odporności emocjonalnej?

Czy istnieje sprawdzona tabletka szczęścia, która raz przepisana zapewni nam spokój istnienia? No niestety nie..ale jeśli pamiętamy z biologii, to mózg dzieli się na lewą i prawą półkulę, to każda z nich odpowiada za naszą tendencję w przypadku reakcji na stres.


Lewa (jak w sporcie) będzie bardziej opanowana, sfokusowana na wynik, poprawiająca nastrój, a także odpowiadająca za naszą odporność, natomiast prawa (jak to w prawie bywa) ma w naturze uległość wszelkim negatywnym emocjom, zapętlanie się w nich i kończenie w ich mocnym uścisku. Dlatego jeśli w naszym codziennym byciu zaczniemy od próby przestawienia się w reakcjach na lewą półkulę i jej aktywowanie, wtedy mamy szansę na reakcję bardziej pozytywną, mniej emocjonalną i o wiele krótszą w czasie. Dobrze jest też zacząć stosować przechodzenie w tryb online, czyli w momencie „wywołania alarmu” natychmiastowe skupienie się na odczuciach naszego organizmu, na ich nazwaniu i próbie zajęcia się nimi. Dzięki temu przestawimy nasze ciało z nieświadomej, automatycznej reakcji (offline) na proces, w którym dzięki naszemu skupieniu się i myśleniu w głąb siebie, zatrzymamy negatywne czynniki wywołane przez stresor i szybciej dojdziemy do równowagi.


Wiadomo nie od razu Rzym zbudowano i nie od razu zaczniemy czuć się pewnie emocjonalnie. Jednak jak w przypadku odporności fizycznej kiedy trzeba ćwiczyć ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć by osiągnąć cel czy w przypadku profilaktyki w postaci wszelkich tabsów wspierających potrzeba czasu, by zaczęły działać, tak i tutaj musi nam, to wejść w krew, by zobaczyć rezultaty.



445 wyświetleń1 komentarz

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page