Irma Głowińska
Precz ze stresem...

Chyba dzisiaj nie ma osoby, na którą nie wpłynęłaby obecna sytuacja z epidemią. Ile emocji kryje się teraz w „czterech ścianach”, to tylko sami wiemy. A ile z nich kumulujemy wewnątrz siebie, bo trudno o ich rozładowanie. Emocje rządzą teraz naszym życiem i dniem codziennym, często opanowując i blokując nas tak bardzo, że na nic innego nie mamy już siły. Trudny czas, kiedy stawiamy czoła wyzwaniom codziennie. Kiedy z każdego środka przekazu płyną same negatywne wieści. Kiedy najbliższa osoba z jaką dzielimy to pole walki zamiast wsparcia zaczyna zbierać na klatę nasze nastroje i emocje z jakimi sami sobie nie radzimy. Kiedy w jednej chwili wpadamy z euforii w rozpacz. Kiedy już nawet praca nie daje poczucia, że masz bezwzględnie na coś wpływ, bo dzisiaj zaryzykuje stwierdzenie, że mamy wpływ tylko na to czy zastosujemy się do #zostaje w domu. Paradoksalnie, to co wydawało się dla większości super atrakcyjne bo nagle pojawiła się możliwość, aby nie wychodzić i pracować zdalnie, tak jak zawsze marzyli czyli nawet w dresie lub pidżamie, po kilkunastu dniach zaczyna jednak ciążyć i pod najmniejszym pretekstem chciałoby się uciec jednak do biura. Ja też znam to uczucie i mimo, że już dwa lata pracuje online i pewnie wcześniej nigdy nie powiedziałabym, że po ponad xx latach pracy w biurze, przyjdzie dzień, że będę też za nim tęskniła. A jednak.
Próbowałam zajmować myśli czymś pozytywnym albo skupiać się na dodatkowych zajęciach, na które wcześniej nie było czasu. Działało jednak przez chwile. Już dawno przestałam zaglądać do wiadomości i jestem wdzięczna sobie, że nie mam telewizora. Od któregoś weekendu, zapomniałam postawić kreskę na ścianie, w moje życie jak podstępne szczury, zaczęły wdzierały się ataki paniki, które rościły sobie prawo do przejmowania kontroli nad moim ciałem. Walczyłam zajadle, ale skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie mam dni kiedy zwyczajnie się poddaje.
Techniki radzenia sobie w takich sytuacjach i wszystkie mądre książki jak ołowiane żołnierzyki spadają z hukiem na podłogę bo brak było sił nawet na ich czytanie, nie mówiac o zastosowaniu. Patrzyłam w lustro i pytam siebie czy to ja? Jak trudno w tej całej sytuacji zachować rozsądek i opanowanie. Jak ciężko nie przenosić swoich stanów emocjonalnych na bliskich. Każdy teraz to przeżywa. Każdemu brak sił i każdy jest zmęczony. Do tego mamy święta, jakże odmienne od tych co znamy, kultywujemy, wspieramy.
Od kilkunastu dni poziom stresu sięga sufitu. Łapałam się na tym, że proste tematy urastały do gigantycznych rozmiarów a czyjś zwykły komentarz doprowadzał mnie błyskawicznie do wrzenia. Ciśnienie mi się podnosiło kiedy kolejne firmy zwalniając pracowników próbowały wydłużać sztucznie moment ich trwania na rynku. Nóż mi się otwiera w kieszeni szczególnie kiedy firmy o znanych markach zaczęły wyrzucać na bruk pracowników z chorobami współistniejącymi pod pozorem braku możliwości zapewnienia sprzętu do pracy zdalnej. Tylko czy kadra zarządzająca w takich firmach zadaje też sobie pytanie co te osoby mogą zrobić teraz w tej sytuacji? Kiedy wychodzenie z domu jest dla nich narażeniem się na ryzyko, więc jak mają podjąć jakiekolwiek inne zatrudnienie? Jak mają znaleźć źródło dochodów, by dalej żyć? Jest we mnie dużo złości kiedy spotykam się z przypadkami jawnej dyskryminacji i niesprawiedliwości. Takich dramatów rozgrywa się i będzie rozgrywać teraz mnóstwo. Jak każdy teraz zadaję sobie i innym pytanie kiedy wrócimy do normalności. Tylko czy po czymś takim nasze życie będzie normalne? Jak bardzo nas to zmieni i jak bardzo nasz świat się zmieni.
I nagle się zatrzymałam. Spojrzałam na świat za oknem zupełnie inaczej, na to wszystko co mnie od początku w tym zamknięciu otacza, ale przede wszystkim popatrzyłam na samą siebie. I przypomniałam sobie, że o takiej chwili bez szumu z zewnątrz, bez wszystkich rozpraszaczy i bodźców napływających ze świata zawsze marzyłam. Na możliwości spędzania czasu z kimś kogo kocham bez pośpiechu, na wyjątkowości tych chwil, bez udziału innych osób. Na powrocie do czasów kiedy umieliśmy się cieszyć z bycia z kimś bez patrzenia na zegarek i poczuciu upływającego czasu, bo przecież tyle spraw na głowie. Te sprawy przestały być ważniejsze od nas. Przestały wreszcie rozpraszać naszą uwagę. Ktoś powie nuda, a ja powiem uważność i wdzięczność. Za każdy dzień, za każdą chwilę, za każdy gest, uśmiech. Nawet kiedy napięcie sięga zenitu, to jestem wdzięczna, że zwyczajnie mam to z kim dzielić i z kim przez to przejść.
Ta głęboka refleksja, która była prawie jak objawienie po tabletkach szczęścia, zmusiła mnie do podjęcia próby choć pozornego zrozumienia poziomów reagowania i radzenia sobie ze stresem czy emocjami. Zabawne jest, że wujek Google, który odwiedza mnie swoją drogą teraz najczęściej, uważa cytując prace wielu wybitnych naukowców i profesorów, że „mężczyźni lepiej radzą sobie ze stresem i opanowaniem emocji”. Według tych licznych badań kobiety mają wrodzoną umiejętność do przejmowania się wszystkim od rana do wieczora, przez co jesteśmy mniej stabilne emocjonalnie. Ale pozytywna wiadomość jest taka, że to jest jedyny obszar w jakim panowie w tychże badaniach wykazali się lepszymi wynikami. Jak się okazuje pomimo mniejszej odporności na stres jesteśmy jednak bardziej otwarte na innowacje, lepiej się komunikujemy oraz integrujemy z innymi, jesteśmy skuteczniejsze w zarządzaniu projektami i wyznaczaniu celów. Ha! Musiałam 😊
Wracając jednak do stresu, to dużo zależy tak naprawdę od naszej rezyliencji – nie mylić z rezydencją – czyli odporności psychicznej, składającej się ze sposobu radzenia sobie ze stresem, elastyczności w podejściu do zmian, nastawienia do tego co nowe oraz nieprzewidywalne i niestabilne. W prostym tłumaczeniu to nic innego jak sposób wychodzenia z dołka czy na prostą po przejściu trudnego doświadczenia czy sytuacji kryzysowej. Jak się okazuje jest to umiejętność, której można się nauczyć i zbudowana jest z 4 filarów:
a)poczucia własnej wartości i wiary w możliwości jakie mam/posiadam
b) sposobu mojego myślenia
c) celu jaki sobie wytyczam
d) pomaganiu innym i braniu pomocy, kiedy sami jej potrzebujemy
Jak rozwijać te umiejętności i radzić sobie z negatywnymi skutkami stresu? Na to jest milion sposobów jak internet długi i szeroki albo po ilości specjalistów i profesorów znających temat od A do Z. Gdyby jednak od czegoś zacząć szczególnie teraz z uwagi na miejsce w grafiku, to poszłabym w to:
1. Doceń to co masz czyli naucz się postawy wdzięczności, dzięki której poprawi się Twoje samopoczucie, dostaniesz zastrzyk pozytywnej energii (można dać kopa samemu sobie), po której lepiej poczuje się też ciało bo jak mówi stara prawda pszczół co w głowie to i na wątrobie. A teraz może być szczególnie osłabiona od środków dezynfekujących.
2. Przestań pytać siebie a co gdyby/co jeśli? Takie samobiczowanie się, to jak wkładanie ręki do ula. Ani przyjemne, ani sensowne, chociaż będą zwolennicy. Zamiast tego skup się na tym co pozwoli Ci się stać wyluzowaną, dryfującą krą na spokojnym oceanie. Błękitnym i z palemką. Lepiej? Jak nie, to podlej palemkę.
3. Stay calm and smile czyli tylko pozytywne nastawienie ma wstęp wolny. Cała reszta płaci. Jak myślisz pozytywnie, to każdy stres trwa krócej, każdy problem rozwiązuje się szybciej, a każda zła emocja przestaje być groźna. Dobry humor, to nie tylko przekierowanie uwagi, to też afrodyzjak. O ile fajniej czujemy się w towarzystwie kogoś kto zaraża optymizmem, uśmiechem i dobrym humorem? Jak przełączyć ten tryb w głowie – wystarczy pomyśleć o najdrobniejszej pozytywnej rzeczy z danego dnia, tygodnia..potem dołożyć do niej kolejną i wtedy rozejrzeć się dookoła. Nie jest tak źle? No to teraz idź i pocałuj swoją żabę.
4. Wciśnij reset – na każdym urządzeniu do zdalnego komfortu jest w instrukcji przytrzymaj 5-10 sek aby wrócić do ustawień fabrycznych gdy coś nawala, mniej więcej – jak często robimy to dla samych siebie? Bycie 24h online, w pełnej gotowości do zbawiania świata, do odbierania z niego bodźców potrafi być męczące. Dajmy sobie czas na przerwę i odłączenie od źródeł stresu i sieci. Masz backup z dnia poprzedniego, wiec świat się nie zawali. Zacznij od niedzieli, to dobry dzień na reset.
5. Spróbuj bez dopalaczy – wiem, nałogowi kawosze mogą mieć z tym problem, ale każda wypita filiżanka wpompowuje w nas wraz z kofeiną adrenalinę, która wyzwala reakcję „walcz lub uciekaj”. Działa świetnie kiedy jesteśmy w biurze i mamy spotkanie w jaskinii lwa ale niekoniecznie w okresie pandemii, kiedy jedynym miejscem na ucieczkę jest szafa we wnęce a do walki możemy stanąć conajwyżej na gołe klaty w łazience…czy gdzie kto woli w sumie..może więc teraz 1 zamiast 3?
6. Czas na sen to czas na sen – tutaj jak z dzieckiem, siusiu paciorek i gasimy przycisk power. Rodzice ruchliwych i ciekawskich dzieci mówią, że one się ładują jak śpią. I to jest prawda, bo sen to przecież nic innego jak pobór mocy na następny dzień. Jak wyłączysz prąd, to daleko nie pojedziesz, jak mało śpisz, to mało czyścisz swoją głowę, a tym samym podwyższasz sobie poziom stresu.
7. Wyłącz wewnętrznego krytyka – mówią, że prowadzenie dialogu z samym sobą, to pierwsza oznaka szaleństwa i w tym przypadku ten krytyczny dialog będzie akurat dokładnie tak działał. Po co to sobie robimy? Skupianie się na swoich negatywnych myślach, to nic innego, jak przydzielanie im dodatkowej mocy. Nie umiesz tego zatrzymać? Nie umiesz zmienić ich kierunek? Policz do 10, ale nie w klasyczny sposób od 1 do 10, a w odwrotnej kolejności czyli od 10 do 1..tyle razy aż przestaniesz myśleć co było wcześniej.
Tu bym się zatrzymała dzisiaj, bo jest jeszcze całe mnóstwo innych sposobów ale te w kolejnym wpisie, bo zasługują na ich szersze rozwinięcie. Mam nadzieję, że temat jest dla Was ciekawy i dobrze się czyta. Dajcie znać w komentarzach, będzie mi miło wiedzieć co o tym myślicie.
Miłej niedzieli i Wesołego Alleluja Kochani.
#zostaje w domu
#stres #radzesobie