Irma Głowińska
Czarne czy białe
Energia jaką każdego dnia wkładamy we wszystko co robimy może mieć dwa bieguny. Zupełnie jak ten plus i minus w baterii. Raz idzie nam coś szybciej a raz z prostymi zadaniami grzebiemy się jak mucha w smole. Podobnie ma się z emocjami, które też są jak dwa końce sznurka. O wiele bardziej lubimy odczuwać te pozytywne, bo w środku od razu robi się cieplej, jaśniej, natomiast z obawą podchodzimy a nawet wypieramy te negatywne, jakże pokazujące wszystko w ciemnych barwach. Czarne i białe. Dwie przeciwstawne ze sobą barwy. Atrybuty dobra i zła. Przywołujące skrajne skojarzenia, chociażby z aniołem i diabłem na czele. Codzienna walka między nimi o przewagę i wpływ na nasze życie.
A przecież wszechświat, to nieskończona ilość połączonych ze sobą przeciwieństw, które wzajemnie na siebie wpływają. Jeśli pozostają w równowadze, wtedy możemy mówić o pozytywnym układzie, pewnej harmonii. Zupełnie jak Jin i Jang, dwie siły, nie wykluczające się wzajemnie. Jin przynosi noc, a z nią chłód, cień, ciszę i energię ciemności. Jang zaś jest odzwierciedleniem tętniącego życiem dnia, pełnego ciepła, słońca i ożywienia otaczającej nas przyrody.
To jak w koncepcji C.G Junga, że w każdym z nas występują dwa pierwiastki: męski i żeński, a ich odkrycie i połączenie w jedność, zaowocuje harmonią i pełnią naszego potencjału. No wreszcie mi ktoś to czarno na białym pokazał bo wcześniej, to myślałam, że tak zwyczajnie mam, że łapie się za męskie zadania, jak ta Zosia Samosia. Jednak jak w każdym procesie, także odkrywanie w sobie oderwanych elementów i próba połączenia ich lub zrównoważenia jest bardzo trudna i nie zawsze z łagodnym przebiegiem. Jednak póki pacjent wciąż wykazuje funkcje życiowe, a w szczególności oddycha, to chyba warto. Według koncepcji męskość i kobiecość, podobnie jak czarne i białe, to przeciwstawne bieguny, końce, krańce a jednak tworzące całość. Jak dwie strony monety, które nie mogą istnieć bez siebie, a każda strona jakże różna od drugiej. Tak samo ja nie wyobrażam sobie swojego istnienia bez tych elementów, które wciąż w sobie odkrywam i staram się łączyć w całość.
Jednak czym tak naprawdę jest ten aspekt męski? To przede wszystkim działanie, dynamika, ale to też logika, umysł, tworzenie, dawanie i ochrona. Dzięki temu realizujemy nasze plany, dążenia, jasno wyrażamy swoje poglądy, tworząc i kreując swój świat. Natomiast żeński aspekt to przeciwległy biegun. Charakteryzuje go bierność, ale też intuicja, podświadomość, emocje, poddawanie się biegowi życia, przyjmowanie i odpuszczanie. Dzięki temu mamy dostęp do własnych uczuć i emocji, patrzymy w głąb siebie. Marzymy i snujemy wizje własnych pragnień, ale nasze dążenia opierają się raczej na bazie naszej intuicji, a nie celach czy planach. Kiedy osiągamy równowagę, wtedy nasza osobowość wchodzi na wyższy poziom komplementarności, a my znamy swoją wartość i pozwalamy na bycie sobą. Stajemy się harmonijną jednostką społeczną. Marzenie każdego menagera, aby pracować z takim pracownikiem, marzenie każdej/każdego będącego w relacji, by (z) kimś takim być.
Podstawowymi potrzebami ludzkimi są: potrzeba przynależności, nawiązywania więzi społecznych oraz tworzenie mocnych i trwałych relacji partnerskich. Kiedy realizujemy poszczególne potrzeby na poziomie satysfakcjonującym, to zbliżamy się do odczuwania dobrostanu. Mamy wrażenie, że nasze życie jest wtedy takie lekkie, jasne, patrzymy pozytywnie w przyszłość. W sytuacji przeciwnej, kiedy nic nam się nie udaje, piętrzą się problemy, nieszczęścia chodzą parami i kolejny związek nam się sypie, wtedy wpadamy w ciemną otchłań negatywizmu. Zaczynamy zamulać, wpadać w stan przygnębienia, niekiedy nawet depresyjno-lękowy. Paradoksalnie, bardzo ciężko ten stan odwrócić, aby na nowo widzieć wszystko lepiej i jaśniej. Maslow uważał, że dopiero kiedy zaspokoimy nasze podstawowe potrzeby możemy wkroczyć na drogę samorealizacji. Ale jak to osiągnąć? Kiedy nad nami czarne chmury? Nie od dzisiaj wiadomo, że to jak sobie radzimy w hierarchii społecznej ma powiązanie z naszymi cechami osobowości, które potencjalnie sprzyjają kontaktom z ludźmi. Ekstrawertyk czuje się w grupie o wiele swobodniej i łatwiej mu nawiązywać relacje czy utrzymywać wszelkie kontakty. Jego otwartość, ugodowość będzie wpływać na poziom relacji, stwarzać atmosferę wzajemnego poszanowania, tolerancji i swobody. Do tego osoba taka będzie respektowała normy współżycia, dzięki czemu uznana zostanie za osobę godną zaufania. Patrząc na kogoś takiego, nasuwa się skojarzenie, że jest to osoba o energii Jang czyli będąca przedstawicielem „jasnej” strony mocy. Na przeciwległym biegunie będzie oczywiście typ spod ciemnej gwiazdy czyli przedstawiciel siły Jin.
Skoro wszystko ma swoje przeciwieństwo, dokładnie tak jak dzień i noc, to i w nas tkwi ciemna oraz jasna strona naszej osobowości. W psychologii określane są triadami. Pojęcie ciemnej triady zostało wprowadzone przez psychologów (D.Paulusa i K. Williamsa) jako określenie 3 właściwości dysfunkcyjnych społecznie jak makiawelizm, narcyzm, psychopatia. Osoby o osobowościach przejawiających skłonności do takich zachowań cechuje brak empatii, bezduszność, egoizm oraz przedmiotowy stosunek do otaczającego świata i osób. Mają z reguły tendencje do manipulowania w celu osiągania własnych korzyści oraz zachowań mocno egocentrycznych i eksploatujących partnerów. W kontrze postawiono (S.B. Kaufman) jasne triady cnót osobowości, takie jak humanizm, kantyzm i wiarę w ludzkość. Osoby o silnej przewadze jasnych cech, będą niezwykle religijne, uduchowione, czerpiące satysfakcje z życia, akceptujące innych i ich przekonania, mocno współczujący i empatyczni oraz otwarci na doświadczenia i bardzo sumienni.
A co jeśli ciemna triada miesza się z jasną triadą? Mamy mieszankę wybuchową niczym Jekyl i Hide. Jedna część osobowości nie może istnieć bez drugiej. Są współzależne, dlatego tak wiele skrajnych przypadków ukrywa się za maską łagodności „w ciągu dnia”, aby pokazywać prawdziwe oblicze „nocą”. Patrząc na kogoś, poznając go, nawet nie jesteśmy w stanie na pierwszy rzut oka stwierdzić z kim mamy do czynienia. Często ciemne osobowości są tak silne i tak mocno skrywane pod całym wachlarzem uroczych cech, że odkrywanie ich przychodzi nam z trudem. Bo o ile łatwo nam rozpoznać kogoś z tendencją narcystyczną, o tyle już ciężej z psychopatyczną czy nawet makiawelistyczną. Hasło psychopata kojarzy się nam od razu z postacią z filmów grozy z twarzą Hannibala Lectera. Jakże mylnie, bo można mieć wysoki status społeczny, być szanowanym menago w korpo, a wracać do domu i znęcać się nad dziećmi i napitalać drugą połowę kapciem, bo za dużo jej wszędzie albo ciężki dzień był. A następnego dnia rano, wychodząc do pracy z uśmiechem na twarzy, pomóc staruszce wsiąść do autobusu, czy sąsiadce z dużą ilością paczek. I potem jak już jest za późno, to słychać tylko komentarze – przecież to był taki dobry człowiek, miły i uczynny, a taka tragedia. Jednak nie zawsze psychopata musi być mordercą i nie zawsze morderca jest psychopatą.
